O zakochaniu
Wybór miłości czy ukryta konieczność?
“Lecz jeślibyś mnie oswoił,
moje życie nabrałoby blasku.
Z daleka będę rozpoznawał
twoje kroki – tak różne od innych”.
/Antoine de Saint-Exupery/
Zaczynamy... Oni też zaczynają. Wszystko ma bowiem swój początek i na ogół wszystko to co upragnione, wyśnione, wymarzone ma swój dobry początek.
Zasadniczym motywem poszukiwania drugiej osoby jest lęk przed samotnością. Do życia oprócz tlenu, pokarmu, wody i snu potrzebujemy innych ludzi. Wrodzonym instynktem człowieka jest potrzeba afiliacji czyli bycia z drugim człowiekiem. Dzięki obecności drugiej osoby przestajemy czuć się samotni.
W samotności odchodzi się od porządku dnia, integracja życia psychicznego słabnie, wychodzą z podświadomości tkwiące tam potwory. Obecność drugiej osoby zazwyczaj zmniejsza napięcie lękowe. Żeby poczuć się bezpiecznie szukamy towarzysza i to nie tylko na chwilę. Człowiek współczesny z trudem toleruje własną samotność. Rzuca się w nadmierne życie towarzyskie iłeczne, ustawiczne podróże lub pracę. Unikanie skupienia i samotności jest typowe dla naszej cywilizacji. Z lęku przed samotnością wchodzimy w układy małżeńskie, które często stanowią substytut więzi, bezpieczeństwa. Na krótko niwelują poczucie samotności. Ono jednak wraca, często ze zdwojoną siłą.
Oddalając się od rodziców młody człowiek szuka kogoś z kim może się związać. Odchodzi od ojca i matki wybierając współmałżonka na dalsze życie. Drugi człowiek staje się wówczas tarczą chroniącą przed niepokojem, frustracją i negatywnymi odczuciami. Świadomość bycia i posiadania drugiego człowieka daje nam lepsze samopoczucie. Poszukujemy miłości gdyż ona odmienia nasze życie. Każdy z nas choć raz był zakochany i wie jak wspaniałe jest to uczucie. Pojawia się czasem jak grom – tzw. miłość od pierwszego wejrzenia. Stan zakochania niektórzy porównują do stanu odurzenia narkotykami. Objawy są podobne u wszystkich trafionych strzałą Amora: drżenie rąk i nóg, zawilgocenie dłoni, kołatanie serca, zawrót głowy, ucisk w żołądku.
Zakochanie to krecia robota feromonów. Zapach miłości wydzielany przez każdego człowieka odurza, upaja, miesza zmysły, pozbawia rozsądku. Zakochani tracą apetyt, nie mogą spokojnie spać, maja problemy z koncentracją. Wszystko poza obiektem ich westchnień przestaje się liczyć. Sprawy codzienne wydają się zbyt banalne, żeby poświęcić im czas. Są podekscytowani i nieprzytomni.
Namiętność jest ślepa. Znacząco obniża lub całkowicie eliminuje racjonalne myślenie. Nie poddaje się zdrowemu rozsądkowi ani świadomej kontroli partnerów. Na dalszy plan odsuwa inne sprawy, powodując dezorganizację życia. Dobrze znamy zjawisko wczesnej idealizacji partnera – przez pierwsze kilka miesięcy ludzie zakochani zupełnie błędnie formują obraz swego ukochanego. Lekceważą ujemne strony partnera, a przeceniają dodatnie – miłość oślepia. Ten stan nie jest jednak wieczny. Kurtyna opada, bo chemia zakochania przestaje działać. Dopiero wówczas może narodzić się miłość, uczucie trwałe, chociaż jego trwałość jest wspólną sprawą dwojga (bo do tanga trzeba dwojga).
Sympatia między ludźmi może wytworzyć się bardzo szybko, często podczas pierwszej wymiany spojrzeń. Ważnym powodem nawiązania znajomości jest atrakcyjność fizyczna. Według obowiązującej normy kulturowej osoby atrakcyjne fizycznie są przedmiotem większej uwagi otoczenia i większej troski o ich dobre samopoczucie, az osobami ważniejszymi jest zawsze wyżej ceniony niż kontakt z osobami mało ważnymi. Także pokazywanie się z ładnym partnerem przysparza prestiżu. Ulegamy też popularnemu stereotypowi, że wszystko co piękne jest dobre.
Wygląd człowieka gra dominującą rolę tylko w pierwszym momencie znajomości. Jej utrwalanie zależy jednak od cech wewnętrznych. Serce ciągnie do osób odmiennych, ale rozsądek wskazuje na osoby podobne.
W naszej kulturze najwyżej wartościowanym motywem wchodzenia w związek małżeński jest miłość. Bywają jeszcze małżeństwa zawierane ządku lub dla interesów. Niosą na sobie zarzut wyrachowania. Chociaż zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa ich wartość bywa duża. Z reguły jednak nasze wybory życiowe rzadko bywają racjonalne.
Trudno jest prześledzić drogę wnioskowania, którego skutkiem jest ten, a nie inny wybór partnera życiowego. Uwewnętrznione w dzieciństwie wyobrażenie o świecie ma czarodziejską moc sprawczą. Córka pijaka szuka na męża alkoholika; syn Królowej Śniegu – wyniosłej i niedostępnej matki – szuka na jej wzór żony, by dokonać cudów i uszczęśliwić smutną, wycofaną dziewczynę.
Jesteśmy dramatycznie wierni złym postaciom z dzieciństwa. Realizacja destrukcyjnych wzorców przynosi nam ulgę i daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Niektórzy, mimo pragnienia bycia kochanym, boją się powtórzenia we własnym związku tego co działo się w ich domach rodzinnych.
Dzieci alkoholików często noszą w sobie ukryte przekonanie, że w małżeństwie można się tylko krzywdzić. Trudno wtedy się zbliżyć do innych osób, bo bliskość jest zagrażająca. Nawet jeśli nie jesteśmy dziećmi alkoholików możemy odczuwać obawę przed brakiem zdolności do kochania i bycia kochanym. Przyczyną jest brak ważnych doświadczeń niezbędnych by poznać, co znaczy bliskość, na czym polega budowanie związku, jak go utrzymać.
Oto Mariolka poznała na wczasach Stefana. Zauroczona pisze do swojej przyjaciółki: Stefan jest fantastyczny; jest tak przystojny, że wszystkie kobiety się za nim oglądają; inteligentny – każdą krzyżówkę potrafi rozwiązać; opiekuńczy – codziennie przynosi mi kawę do łóżka. Wzięli ślub. Po roku Mariolka pisze do swojej przyjaciółki: Stefan to babiarz – na wszystkie baby leci i wszystkie lecą na niego; jest półgłówkiem – poza rozwiązywaniem krzyżówek niczego nie umie i nie wie; na dodatek w domu nic poza kawą nie potrafi zrobić.
Miłość jest ślepa, czasem głucha i bez węchu, więc traktujcie ją z przymrużeniem oka.
Życzę wszelkiej pomyślności.
Beata Skorek