Zawiadomienie o śmierci
Na postawione policjantce zapytanie o treści jakich oczekiwałaby na stronach duszpasterza Policji usłyszałem zamówienie: podjąć tematy pomocne w służbie. Co konkretnie? Odpowiedź zwrotna: To czego najbardziej się boimy:
zawiadomienie o śmierci
Rozpocząć warto od spojrzenia do ogródka sąsiadów. W krajach niemieckich zawiadomienie o śmierci w zdarzeniach, które powodowały obecność Policji, jest sprawą duszpasterza Policji. Policyjny kapelan zawiadamia rodziny ofiar wypadków drogowych i innych tragicznych okoliczności. Zachowuje się przy tym właściwość wyznaniową, co w tamtym systemie prawnym jest możliwe. Niemcy uznali merytoryczną właściwość duchownych w zakresie działania, które bezsprzecznie wymaga specyficznego duszpasterskiego doświadczenia. W Polsce zawiadamiającym jest w takich przypadkach policjant jako przedstawiciel Rzeczypospolitej. Nie miejsce tu i czas na dywagacje nad tym systemowym rozwiązaniem, idzie o coś zupełnie innego, mianowicie o pomoc w drodze, która jest do podjęcia i wykonania.
„Konieczność zawiadomienia o śmierci jest zadaniem niewdzięcznym, obciążającym psychicznie i emocjonalnie. Nawet stykając się ze śmiercią na co dzień nie można się uodpornić, czy nauczyć przechodzić obojętnie obok tragedii. Śmierć wyzwala w nas nie tylko poczucie straty, ale także bezsensu – zaczynamy zastanawiać się nad jakością naszego życia dochodząc zazwyczaj do niezbyt pocieszających wniosków.” /Agnieszka Grzegorzewska, Jak przekazać wiadomość o śmierci?/
Przy pełnym uznaniu dla spostrzeżenia wyrażonego w pierwszym z cytowanych zdań, refleksję kolejną postrzegać trzeba jako uplastycznienie kłopotu jaki ma współczesny człowiek z śmiercią – dobitnym świadkiem przemijania, niestałości i kruchości naszej egzystencji. Te odczucia są tym mocniejsze, im bardziej odsunęliśmy zjawisko umierania z przestrzeni codziennego doświadczenia, oddalając je od siebie. Tym mocniejszy bywa też strach jaki wzbudza konieczność zawiadomienia o śmierci. Potężnieją pytania: Co czynić? Jak się zachować?
Niepodobna założyć jednego, uniwersalnego scenariusza, według którego miałyby być realizowane wszelkie powiadomienia o śmierci. To z uwagi na niepowtarzalność sytuacji. Nawet wówczas, gdy wydaje się nam, że zdarzenia są podobne – przecież tu i tam zdarzył się wypadek, ktoś zginął, tu i tam rozerwane zostały więzi, naruszone podstawy egzystencji – założyć musimy, że zupełnie nieidentyczne, a nieraz nawet odmienne mogą być reakcje na przekaz o nagłej, tragicznej śmierci bliskiego człowieka. Poziom i rodzaj emocji zależy w tych przypadkach od bardzo różnych faktorów, których nie będziemy mogli wcześniej ani poznać, ani tym bardziej „rozpracować”. Podobnie nie będziemy mieli najmniejszego wpływu na sytuację na jaką natrafimy przychodząc z niechcianą, ciężką do uniesienia – to gwarantowane – wiadomością. Tym bardziej ważne jest zachowanie pewnych zasad kontaktu oraz własnej sprawności psychicznej.
Rzeczą, której nie da się przecenić w wypełnianiu zadania zawiadomienia o śmierci, szczególnie śmierci nagłej, tragicznej, jest powściągnięcie własnych emocji. Agnieszka Grzegorzewska pisze o tym następująco: „Powiadamiając o czyjejś śmierci powinniśmy przede wszystkim powściągnąć własne emocje. Szczególnie jeżeli informujemy o śmierci w wypadku, a więc nagłej i niespodziewanej – nasz żal musi ustąpić przed tragedią zawiadamianych osób. Jeżeli powiadamiamy o śmierci bliskiej nam osoby, często nie potrafimy zatrzymać łez. I choć nie można wypłakać się na zapas, nie powinniśmy dodatkowo obarczać naszym żalem osób, które dopiero dowiedzą się o zgonie krewnego. Na czas przekazywania smutnej informacji trzeba przygotować się psychicznie, mając świadomość, że to właśnie od tej wiadomości rozpoczyna się czas żałoby.” Cytowany tekst ma bezsprzecznie inną, powszechną adresację, stąd dochodzą w nim do głosu fragmenty, które w naszym przypadku mogą nie występować, jednak winniśmy, a wręcz musimy przyjąć jako normę powściągnięcie emocji własnych. Nie idzie tu o wyzbycie się empatii, bo empatię winniśmy zachować w całej postawie i całym przebiegu rozmowy, ale z pewnością niezbędnym jest oddalenie wszelkich uprzednich zastanowień nad poziomem tragicznej emocjonalności czekającej nas rozmowy, bo to w niczym nie pomoże, a jedynie stać się może obciążeniem prowadzącym do nieopanowania sytuacji.
Mamy przed sobą ważne zadanie: w stosowny sposób przekazać wszystkie informacje o śmierci człowieka jego bliskim. To znaczy, że do przekazania jest nie tylko sam fakt, także informacja o okolicznościach zdarzenia, o stanie aktualnym toczących się postępowań, o przewidywanym czasie ich zakończenia – to ma przecież wpływ na dalsze sprawy związane z przygotowaniami do pochówku itp. Ten komplet wiadomości powinniśmy mieć.
Zawiadomienia o śmierci, szczególnie nagłej, tragicznej nie podobna przekazywać telefonicznie. Zarówno szacunek wobec zmarłego i rodziny, jak troska o bezpieczeństwo bezpośrednich adresatów wiadomości dyktują obecność osobistą oraz wiedzę do kogo konkretnie idziemy. Waga tematu wyklucza anonimowość. Zawiadamiający winien przy powitaniu przedstawić się, wyraźnie podając swoje imię i nazwisko, stopień oraz jednostkę służby i poprosić o możliwość rozmowy, określając dokładnie z kim chce rozmawiać. Zasadą jest, że wiadomość o śmierci przekazuje się osobie najbliższej, dopiero ona będzie przekazywała wiadomość pozostałym członkom rodziny – nawet w naszej obecności. To jest bardzo ważne: „Doprecyzuj z kim rozmawiasz – w pierwszej kolejności o śmierci powinni dowiedzieć się najbliżsi – rodzice, współmałżonkowie, dzieci.” /A. Grzegorzewska/
Jeśli w pomieszczeniu są inne osoby, należy poprosić o umożliwienie rozmowy na osobności, najlepiej w osobnym pokoju. Warto doprowadzić do przekazywania wiadomości w pozycji siedzącej. Prośba: „czy moglibyśmy usiąść” jest zupełnie na miejscu. Idzie o zwiększenie bezpieczeństwa w przypadku omdlenia adresata wiadomości. Wobec tej sprawy kwestia „większego szacunku postawy stojącej” może zejść na dalszy plan.
Niezwykle ważna jest konstrukcja przekazu. Komunikat winien być skonstruowany w sposób zwarty, ale jednak tak, by kolejnymi informacjami doprowadzał do przekazania tragicznego faktu, o którym informujemy, a nie rozpoczynał od tego faktu. Zatem na przykład:
„Przychodzę poinformować, że (tu podać porę) doszło do wypadku drogowego (tu podać lokalizację). Z przykrością zawiadamiam, że zginął /zginęła/ …”
Taka konstrukcja daje możliwość stopniowego przygotowywania się adresata naszego przekazu do przyjęcia wiadomości najtrudniejszej – komunikatu o śmierci. Postawienie komunikatu o śmierci na początku jest uderzeniem, które może się okazać zbyt ciężkim. Należy jednak pamiętać, że rozwlekanie tych „wiadomości wstępnych” jest także niestosowne, staje się bowiem eskalacją negatywnego nastroju podniesionego napięcia emocjonalnego.
Cytowana już Grzegorzewska radzi: „Wiadomość jaką masz do przekazania jest przytłaczająca, ale należy przedstawić ją możliwie szybko i prosto.
Mów spokojnym głosem lecz wyraźnie i odpowiednio głośno. Nie pozostawiaj miejsca na niedopowiedzenia. Używaj jednoznacznych, prostych zdań, np. „Pani mąż zmarł na miejscu”. Postaraj się, by twoje słowa oraz ton głosu były stosowne, taktowne i łagodne.”
Na przekazaniu informacji – owym akcie „zawiadomienia o śmierci” nasza rola się nie kończy. Przekazując informację o śmierci, jesteśmy pierwszymi i najważniejszymi świadkami i odbiorcami reakcji jaką ta informacja wywołała. Właśnie dlatego przekazanie informacji o śmierci wymaga komfortu jakim jest zarezerwowany czas. Grzegorzewska zwraca uwagę: „Powinieneś liczyć się z tym, że wizyta u pogrążonej w żałobie rodziny może zająć kilka godzin.” To nie jest przesadzone. Akcent jednak musimy położyć na „może” ponieważ „nie musi.” Bywa wszak, że oczekiwane jest tylko jedno – nasze wyście – by rozpocząć czas żałoby. Rzeczywiście potrzebny dla wypełnienia zadania czas będą zawsze dyktowały okoliczności miejsca, tj. reakcje jakie wywoła bezsprzecznie szokująca, przyniesiona przez nas informacja.
W żaden sposób nie jesteśmy w stanie przedstawić sobie uprzednio reakcji na przekazaną wiadomość o śmierci – nagłej śmierci – by się na nie przygotować. Możliwa jest pełna amplituda od całkowitego wyciszenia i zamknięcia się człowieka w przeżywanym smutku, aż po gejzery emocji – żalu, płaczu, nawet agresji. Z całą jednak pewnością winniśmy się spodziewać pytań o szczegóły zdarzenia, które doprowadziło do śmierci bliskiego. Nasza wiedza stanowić przecież może dla bliskich jedyne źródło wiedzy w tym zakresie. Tu mogą się pojawiać liczne pytania, na które należy być przygotowanym. Od osoby przekazującej wiadomość, szczególnie złe nowiny, wymagana jest dokładna znajomość tematu. Nie wolno nam jednak wyprzedzać zainteresowania i bez wyraźnego życzenia rozmówcy z detalami odtwarzać przebiegu wypadku, czy opisywać ostatnie chwile zmarłego Tu ogromnie ważne są kultura, takt, umiar i wyczucie, by źle, nieprecyzyjnie dobranym słowem, albo za daleko idącym przekazem nie ranić, nie multiplikować bólu, poczucia krzywdy i rozżalenia.
Czasem dochodzi do napięcia i złych, ekstremalnych emocji. Zła wiadomość bywa odrzucana. Działa mechanizm wyparcia: nie, to nie mogło się zdarzyć, to jakaś pomyłka to nie może dotyczyć... Innym mechanizmem obronnym jest agresja – gniew i wzajemne obwinianie się o spowodowanie wyimaginowanych praprzyczyn zaistniałej sytuacji. W takich przypadkach potrzeba zachowania ogromnego spokoju, taktu, ale również stanowczości by móc tonować nastroje, przede wszystkim zaś nie dopuścić do eskalacji konfliktów, czy złych emocji. Najczęściej jednak, wobec przytłaczającego zawiadomienia o nagłej śmierci osoby najbliższej człowiek staje w poczuciu bezradności i oczekiwania pomocy. Tu najdobitniej i najgłębszą niewiadomą nabrzmiałe jest pytanie: co dalej? Oczekiwania kierowane są w stronę zawiadamiającego. Z tym winniśmy się liczyć.
Nie idzie o to, byśmy mieli rozwiązywać wszystkie kolejne sprawy, które pojawiać się będą jako następstwa tragicznej śmierci, ale ważną rzeczą jest pomoc w takiej chwili w uporządkowaniu myśli i uchwyceniu toku dalszego postępowania. Do rzeczy najważniejszych należą tu: udzielenie informacji o tym, kiedy i gdzie będzie można odebrać ciało zmarłej osoby, informacja o instytucjach pomocowych w konkretnym przypadku /rozmaitego rodzaju fundacje, stowarzyszenia itp./.
Realnym wsparciem może się okazać pomoc w nawiązaniu kontaktu z parafią lub informacja o sposobie kontaktu – to dotyczy szczególnie osób nowych na danym terenie, ale nie tylko. Równoważnie może wystąpić sprawa pomocy w nawiązaniu kontaktu z świeckim mistrzem ceremonii. Jest dobrze gdy przekazujący zawiadomienie dysponuje zestawem informacji o adresach, telefonach itp.
W jednym przypadku należy zachować daleko idącą powściągliwość, mianowicie w sprawie firm pogrzebowych. Najlepiej wskazać źródło wiedzy na ten temat – spisy firm w prasie, Internecie, książkach telefonicznych...
Na koniec kilka uwag ogólnych. W całym działaniu trzeba dostosowywać się do zaistniałej i na bieżąco rozwijającej się sytuacji. Towarzyszyć winny nam asertywność i empatia. Jak je godzić? Z całą pewnością obie potrafią być dla siebie z jednej strony pasem bezpieczeństwa, a z drugiej mocnym wsparciem. Wkluczyć warto zarówno chłodny dystans, jak i wylewną uczuciowość. Jeśli płaczący wymaga pocieszenia, nie wahaj się go przytulić. Zawsze należy dać czas i ze spokojem przyjąć dochodzące do głosu emocje.
Wystrzegać się powinniśmy banałów. Zdania typu: czas leczy rany, albo wskazywanie możliwości kolejnego dziecka czy kolejnego związku są w sytuacji konfrontowania człowieka z utratą wypowiedziami wręcz nie na miejscu.
Ludzie dotknięci dramatem niewątpliwie potrzebują wsparcia. Pierwsze, a może istotnie najważniejsze, co możesz dla nich zrobić to wysłuchać i pocieszyć swoją obecnością. W niektórych sytuacjach powinno się w miarę możliwości zorganizować grupę wsparcia, albo fachową pomoc medyczną lub psychologiczną.
Zawiadomienie o śmierci to chwila szczególna nie tylko dla Ciebie, przede wszystkim dla adresatów wiadomości, którą przekazujesz. To moment smutku, zadumy, rozpamiętywania. To chwila, którą zapamiętają na zawsze. Dlatego właśnie trzeba uświadomić sobie wagę przekazywanej nowiny oraz jej wpływ na życie naszych rozmówców.
Nie możemy cofnąć śmierci, przywrócić zmarłego do życia. Możemy jedynie wesprzeć ludzi po stracie w postawieniu przez nich pierwszych kroków w przeżywaniu dramatu, jaki ich spotkał.