Odniesienia
Miarą poziomu życia jest nie tyle zasobność koszyka materialnych dóbr, co rodzaj odniesień w jakich pozostajemy w stosunku do ludzi i spraw. Tak po prostu jest, że pozostajemy w ciągłym odniesieniu do ojca, matki, siostry, brata, koleżanki czy kolegi, licznego grona znajomych i całej rzeszy nieznajomych, podwładnych, przełożonych, współpracowników. Zajmujemy taki czy inny stosunek do otaczających nas rzeczy i spraw, co się dzieją bez naszego udziału, czasem wbrew naszej woli, często w naszym ich współtworzeniu.
Nie bez znaczenia jest jak to wszystko postrzegam i jakie jest do tego wszystkiego moje odniesienie. Psycholodzy podkreślają wartość pozytywnego myślenia jako uwarunkowania niemal niezbędnego dla powodzenia naszych działań, naszego sukcesu i poczucia życiowej satysfakcji.
O czym ma, podejmując temat odniesień, pisać teolog, kapelan policji? Błoby rzeczą niepojętą jeśliby to pisanie pozostało w przestrzeni języka psychologii i kultury, a nie sięgnęło artykulacji biblijnej, będącej podłożem całej euro-amerykańskiej kultury i cywilizacji. Chociaż się o tym podłożu zapomina - niestety nie tylko na papierze - nie przestaje ono być wartością godną uwagi i podjęcia. Będąc objawieniem Boga, opisuje Biblia bardzo wnikliwie życie człowieka i wnosi regulacje, rady czy zalecenia. Zna radość i ból, gniew i pojednanie, napięcie i budowanie pokoju, nieprzyjaźń i miłość.
Jeśli tekst Starego Testamentu zawiera jeszcze prawo odpłaty: życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę, noga za nogę, oparzelina za oparzelinę, rana za ranę, siniec za siniec. Mż.21,23-25, to należy pamiętać, że samo prawo odpłaty zawiera także pozytywne zapisy we wprowadzeniu normy uwolnienia niewolnika za wyrządzoną mu krzywdę cielesną, a ponadto jest ono już tam - w Starym Testamencie - zrównoważone przez podstawową zasadę miłości: nie będziesz się mścił i nie będziesz chował urazy do synów twego ludu, lecz będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Moj. 19:18 Ta zasada solidaryzmu znajduje swoje potwierdzenie i umocnienie w treści tzw. największego przykazania: będziesz miłował Pana, Boga swego, złego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej, a bliźniego swego, jak siebie samego. Łk.10,27
Szczególnie Nowy Testament podkreśla miłość jako normę podstawową życia człowieka. Jest ona wskazywana jako największa, a co za tym idzie najważniejsza z cnót, godna by prowadziła we wszystkich odniesieniach. Miłość wysławiana jest jako nieomylny znak, po którym poznaje się prawdziwego ucznia Jezusa Chrystusa. Pan Kościoła powiada wprost: Po tym poznają wszyscy, że uczniami moimi jesteście, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie. W ujmujący sposób mówi Paweł: Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym. I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I choćbym rozdał całe mienie swoje, i choćbym ciało swoje wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże. Kor 13,1-3.
Apostoł Piotr napomina: Nade wszystko miejcie gorliwą miłość jedni ku drugim, gdyż miłość zakrywa mnóstwo grzechów. Ptr 4:8 Jakub nazywa miłość królewską modlitwą. Jan, nazywany apostołem miłości, powiada wprost: Jeśliby kto rzekł: Miłuję Boga, a brata by swego nienawidził, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widział, Boga, którego nie widział, jakoż może miłować? - Odniesienie do człowieka staje się w tej wypowiedzi swoistym kryterium naszego szacunku dla Boga.
Najmocniej jednak miłość jako normę odniesień wskazuje Jezus w znanych słowach Kazania na Górze: Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego. A Ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują. Mt 5,43-44
Nie ma takiego, kto by nie miał z tymi słowami kłopotu. Mamy tu bowiem podwójny problem: z jednej strony jak się wspiąć na tę wyżynę, a z drugiej jak przy tym wyważyć między akceptacją godności człowieka /także przestępcy/, a oburzeniem, jakie wywołują jego czyny? Przypominają mi się słowa wypowiedziane przed laty przez mojego ojca: „Nie mógłbym być policjantem, bo gdybym przyłapał przestępcę, nie umiałbym opanować złości...” Określeń, które nastąpiły dalej nie chcę cytować, były twarde... Okrutnie twarde.
Miłość, do której wzywa Jezus Chrystus nie jest miękką cechą osobowości relatywizującą normy moralne, prawo, czy rzeczywistość zdarzeń. Jest ona swoistą mocą człowieka, mianowicie mocą akceptacji pomimo wszystko, dalej mocą budowania mostów tam, gdzie nastąpiły podziały, wreszcie mocą podnoszenia ku życiu. Ta miłość jest swoistą umiejętnością, a może podstawą dla wielu umiejętności sięgających bardzo szerokich przestrzeni życia.Skąd brać taką miłość?
W jednym z listów apostoła i ewangelisty Jana znaleźć można wezwanie: Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował - Wezwanie to jest oczywistym wskazaniem na Jezusa Chrystusa. Jan nie zna innego wytłumaczenia fenomenu drogi Syna Bożego na świat, a dalej na Krzyż jak miłość.
To miłość kazała w wieczności zrodzonemu przywdziać ludzkie ciało, aby mógł zbawić, co zgubione. To ona kazała mu chodzić po tej ziemi i litować się nad nieszczęsnym ludem. Miłość kazała mu nasz grzech wziąć na siebie „byśmy pokój mieli”. Betlehem i Golgota są jedynymi miejscami, gdzie dowiedzieć się możemy czym jest prawdziwa miłość - samoofiarowanie się za innych. - większej miłości nikt nie ma nad tę, jeśli kto życie swoje daje za przyjaciół swoich.
Wierzyć w taką miłość to znaczy nie pozostawić jej jako wydarzenia, które kiedyś się dokonało, ale pragnąć jej dla siebie, zaufać jej, dać się jej prowadzić, żyć nią i w niej znajdować moc do kształtowania odniesień...
Tadeusz Konik